Po co ty Architekt wysilasz się na takie słowa jak "talmudyczna"?
Zwłaszcza, że to określenie bardziej pasuje do Ciebie niż do dragoness, co wyraźnie widać po postach was obojga w tym temacie.
Jedyne, co mi nie pasuje w naszej polskiej metodzie in vitro - to finansowanie jej w czasach, gdy kasa budżetu nie tylko jest pusta,
ale do tego ogromnie zadłużona.
metoda in vitro
- antykieckowy
- VIP
- Posty: 2992
- Rejestracja: 21 stycznia 2011, 19:54
Re: metoda in vitro
Cóż.. wiele rzeczy jest finansowana... różnica z in vitro polega na tym, że przynosi ona wzrost liczby podatników. Państwu opłaca się zainwestować te kilka czy kilkanaście tysięcy po to by później odzyskać kilkaset tysięcy z podatków.Parasol pisze:Po co ty Architekt wysilasz się na takie słowa jak "talmudyczna"?
Zwłaszcza, że to określenie bardziej pasuje do Ciebie niż do dragoness, co wyraźnie widać po postach was obojga w tym temacie.
Jedyne, co mi nie pasuje w naszej polskiej metodzie in vitro - to finansowanie jej w czasach, gdy kasa budżetu nie tylko jest pusta,
ale do tego ogromnie zadłużona.
Re: metoda in vitro
Moim zdaniem - to nie przyniesie żadnej korzyści co do liczby narodzin, a jeśli nawet, to i tak dzieci nie będą miały pracy, więc nie tylko nie zarobią na swoją emeryturę, ale na naszą tym bardziej.
Ewentualny przyszły rodzic, który jest zdeterminowany wychować swojego potomka, na co wyda parę setek tysięcy złotych, pewnie może wydać te kilkanaście tysięcy na zapłodnienie pozaustrojowe!
Pieniądze można by wydać np. na dorastającą w domach dziecka przyszłą klientelę Opieki Społecznej - oczywiście nie pod postacią zapomóg, tylko np. poprzez stworzenie zakładów pracy, które nie muszą się bilansować, ale pozwalać znaleźć się w życiu młodym, pokiereszowanym przez los ludziom.
Po co komu wmawiać, że brakuje nam niemowlaków, skoro żyjący obecnie młodzi ludzie nie mają co ze sobą zrobić?
Jestem zwolennikiem in vitro! Tylko w obecnej sytuacji finansowej Polski finansowanie tego z budżetu wydaje mi się zwykłą rozrzutnością.
Ewentualny przyszły rodzic, który jest zdeterminowany wychować swojego potomka, na co wyda parę setek tysięcy złotych, pewnie może wydać te kilkanaście tysięcy na zapłodnienie pozaustrojowe!
Pieniądze można by wydać np. na dorastającą w domach dziecka przyszłą klientelę Opieki Społecznej - oczywiście nie pod postacią zapomóg, tylko np. poprzez stworzenie zakładów pracy, które nie muszą się bilansować, ale pozwalać znaleźć się w życiu młodym, pokiereszowanym przez los ludziom.
Po co komu wmawiać, że brakuje nam niemowlaków, skoro żyjący obecnie młodzi ludzie nie mają co ze sobą zrobić?
Jestem zwolennikiem in vitro! Tylko w obecnej sytuacji finansowej Polski finansowanie tego z budżetu wydaje mi się zwykłą rozrzutnością.
Re: metoda in vitro
Moja własna wszechstronność mnie zadziwia. W jednym poście Hitler, w drugim żydowski ortodoks, pochlebiasz mi. Ty oczywiście, podobnie jak autor postu, na który odpowiedziałam pierwotnie, a którego nadal nie przeczytałeś, wyrzekłbyś się paskudnych rodziców, którzy tak bardzo chcieli Cię mieć, że aż uciekli się do zapłodnienia pozaustrojowego?Architekt pisze:a ci parafianie to pewno żydydragoness pisze:http://wiadomosci.onet.pl/swiat/parafia ... omosc.html Ciekawe ma poglądy...
zresztą jak i twoja talmudyczna moralność dragoness
-
- Przyjaciel Forum
- Posty: 286
- Rejestracja: 21 maja 2013, 19:21
Re: metoda in vitro
Jak się dziecko chce mieć, a nie można, to to jest straszna tragedia. In Vitro to wielka szansa i nie moźna wygadywac głupot, że komuś robi się tym krzywdę. A naturalne zapłodnienie? Jak by ktoś poznał dobrze jego przebieg, to też by się zdziwił jak natura sama dokonuje regulacji... DZieci trzeba mieć, kto nie może mieć a chce bardzo to dopiero rozumie jaki to skarb.
Re: metoda in vitro
Dokładnie tak jak pisze Parasol. Wzrost liczby urodzeń po In vitro nie przekłada się na wzrost liczby podatników. Jeśli taka sytuacja na rynku pracy będzie trwać nadal lub będzie jeszcze gorsza, to na pewno, pomimo większej (nie wiele) liczby urodzeń liczba podatników i tak może spaść.
Człowiek jest człowiekiem o takiej samej wartości bez względu na warunki poczęcia. Nie kochający czy zaniedbujący rodzice określają jego wartość. Co najwyżej jeśli są beznadziejni czy głupii w ich oczach nie będzie miało wartości. Choć nie raz wydaje się, że dziecko będzie żyło w kijowych warunkach, nie sprzyjających normalnemu rozwojowi, to i tak wartość jego życia bezcenna, chyba że sam w wyniku dokonywanych wyborów doprowadzi do sytuacji zaprzeczenia.
A twierdzenie, że ci, którzy bardzo pragną dziecko opiekują się nim lepiej niż ci, co poczęli np. na jakiejś imprezie jest kłamstwem.
W In vitro nie chodzi o możliwość obdarowania małej osóbki miłością czy możliwość wychowania, wspomaganie rozwoju, tylko o możliwość posiadania, urodzenia. Dlaczego więc ktoś podaje argumenty o lepszym czy gorszym traktowaniu po urodzeniu. Nie ma reguły, że ktoś, kto chciał dziecko obdarzy je większą miłością niż ktoś, kto nie planował obdarzyć istotkę życiem.
...rozumie ten skarb??
Osoby mądre potrafią docenić obecność drugiego człowieka/dziecka. Niekoniecznie osoby, które bardzo pragną dziecka, docenią ten skarb. Ponieważ chęć posiadania dziecka niekoniecznie idzie w parze z mądrością i do tego rodzi się z różnych powodów.
Człowiek jest człowiekiem o takiej samej wartości bez względu na warunki poczęcia. Nie kochający czy zaniedbujący rodzice określają jego wartość. Co najwyżej jeśli są beznadziejni czy głupii w ich oczach nie będzie miało wartości. Choć nie raz wydaje się, że dziecko będzie żyło w kijowych warunkach, nie sprzyjających normalnemu rozwojowi, to i tak wartość jego życia bezcenna, chyba że sam w wyniku dokonywanych wyborów doprowadzi do sytuacji zaprzeczenia.
A twierdzenie, że ci, którzy bardzo pragną dziecko opiekują się nim lepiej niż ci, co poczęli np. na jakiejś imprezie jest kłamstwem.
W In vitro nie chodzi o możliwość obdarowania małej osóbki miłością czy możliwość wychowania, wspomaganie rozwoju, tylko o możliwość posiadania, urodzenia. Dlaczego więc ktoś podaje argumenty o lepszym czy gorszym traktowaniu po urodzeniu. Nie ma reguły, że ktoś, kto chciał dziecko obdarzy je większą miłością niż ktoś, kto nie planował obdarzyć istotkę życiem.
Nikt chyba poza Tobą takich głupot nie napisał. Chociaż można nawet tak powiedzieć, że możliwość In vitro robi krzywdę dzieciom w domach dziecka.Magladenka pisze: In Vitro to wielka szansa i nie moźna wygadywac głupot, że komuś robi się tym krzywdę. A naturalne zapłodnienie? Jak by ktoś poznał dobrze jego przebieg, to też by się zdziwił jak natura sama dokonuje regulacji... DZieci trzeba mieć, kto nie może mieć a chce bardzo to dopiero rozumie jaki to skarb.
...rozumie ten skarb??
Osoby mądre potrafią docenić obecność drugiego człowieka/dziecka. Niekoniecznie osoby, które bardzo pragną dziecka, docenią ten skarb. Ponieważ chęć posiadania dziecka niekoniecznie idzie w parze z mądrością i do tego rodzi się z różnych powodów.
Re: metoda in vitro
A kto odmawia dziecku wartości?Człowiek jest człowiekiem o takiej samej wartości bez względu na warunki poczęcia. Nie kochający czy zaniedbujący rodzice określają jego wartość.
czy to sugestia, że chęć posiadania dziecka przez te pary jest podobna do chęci posiadania psa?możliwość posiadania, urodzenia.
a to co za bzdura? 80% mieszkańców domów dziecka ma OBOJE rodziców, kochających, którzy z pewnością zaplanowali w każdym szczególe posiadanie potomstwa. Chcesz im odebrać dzieci? A fe, nieładnie!możliwość In vitro robi krzywdę dzieciom w domach dziecka
Re: metoda in vitro
Nikt nie odmawia, ale my nie o tym dragoness. Ani ja nie napisałam, że ktoś odmawia ani ty. Zatem skąd ta sugestia, że ktoś odmawia. Napisałaś wcześniej, że lepszy jest świadomy wybór poczęcia chcianego i kochanego dziecka, niż szybki numerek nad sedesem, którego konsekwencją jest niechciana ciąża. Dla dziecka. Myślę jednak, że w aspekcie wartości dla niego to obojętne. Bo wartość poczętego życia jest taka sama.
Co do drugiego. Nie!! Nie porównałam, ani nie mam zamiaru porównywać posiadanie dziecka do psa. Wypaczony pomysł.
Z pewnością w tych 80 % będą też spłodzeni pozaustrojowo. Dzieciaki w domach mają biologicznych rodziców, ale tych kochających potrzebują. A tak in vitro zmniejszy ich szanse na szczęście.
Co do drugiego. Nie!! Nie porównałam, ani nie mam zamiaru porównywać posiadanie dziecka do psa. Wypaczony pomysł.
Z pewnością w tych 80 % będą też spłodzeni pozaustrojowo. Dzieciaki w domach mają biologicznych rodziców, ale tych kochających potrzebują. A tak in vitro zmniejszy ich szanse na szczęście.
- antykieckowy
- VIP
- Posty: 2992
- Rejestracja: 21 stycznia 2011, 19:54
Re: metoda in vitro
A fakt, że dzieci z in vitro nie posiadają grzechu pierworodnego jak naprawisz?! Przecież to oczywiste, że in vitro to ohydny atak na Kościół katolicki!!!!11!!!11Magladenka pisze:Jak się dziecko chce mieć, a nie można, to to jest straszna tragedia. In Vitro to wielka szansa i nie moźna wygadywac głupot, że komuś robi się tym krzywdę. A naturalne zapłodnienie? Jak by ktoś poznał dobrze jego przebieg, to też by się zdziwił jak natura sama dokonuje regulacji... DZieci trzeba mieć, kto nie może mieć a chce bardzo to dopiero rozumie jaki to skarb.
Re: metoda in vitro
W jaki sposób, mogę wiedzieć? Nie można ich adoptować, bo MAJĄ rodziców. Zresztą dlaczego odmawiać ludziom prawa wyboru do posiadania BIOLOGICZNEGO potomka?A tak in vitro zmniejszy ich szanse na szczęście.
No i mamy jasność. Dziecko poczęte pozaustrojowo jest tyle samo warte. Więc o co ten krzyk? Bo to, co napisał antykieckowy, to jakieś argumenty a'la p. Pawłowicz. Aha i ta krucjata w obronie embrionów, czy nawet zygot jest śmieszna w świetle faktu, jaka ilość dzieci URODZONYCH żyje w warunkach urągających wszelkiej przyzwoitości. No ale to jest mało medialne, prawda?Myślę jednak, że w aspekcie wartości dla niego to obojętne. Bo wartość poczętego życia jest taka sama.
- antykieckowy
- VIP
- Posty: 2992
- Rejestracja: 21 stycznia 2011, 19:54
Re: metoda in vitro
Przestań wreszcie atakować Śnięty Kościół Powszechny!dragoness pisze:W jaki sposób, mogę wiedzieć? Nie można ich adoptować, bo MAJĄ rodziców. Zresztą dlaczego odmawiać ludziom prawa wyboru do posiadania BIOLOGICZNEGO potomka?A tak in vitro zmniejszy ich szanse na szczęście.No i mamy jasność. Dziecko poczęte pozaustrojowo jest tyle samo warte. Więc o co ten krzyk? Bo to, co napisał antykieckowy, to jakieś argumenty a'la p. Pawłowicz. Aha i ta krucjata w obronie embrionów, czy nawet zygot jest śmieszna w świetle faktu, jaka ilość dzieci URODZONYCH żyje w warunkach urągających wszelkiej przyzwoitości. No ale to jest mało medialne, prawda?Myślę jednak, że w aspekcie wartości dla niego to obojętne. Bo wartość poczętego życia jest taka sama.
Re: metoda in vitro
Dragoness@
Nie rozumię Jak nie można sobie przysposobić dziecko, który ma rodziców biologicznych, pozbawionych praw rodzicielskich?
Tyle samo warte - kojarzy się raczej z czymś negatywnym. Np. Słowo Tuska jest tyle samo warte, co zapewnienia żula spod kiosku, że nie bądzie już pił. Dla mnie człowiek rozpoczyna swe życie od zapłodnionej i zagnieżdżonej komórki, więc to nie żadna krucjata. Moja wolność wyboru koleżanko, bo na razie nikt mi nie pokazał, że w tamtym momencie jest chomik lub że ten zbitek komórek nie jest kształtującą się osobą.
A jaka ilość dzieci, żyje we wspomnianych warunkach? Żyją i nikt nie ma prawa powiedzieć, że powinny nie żyć, bo nie mają lepszych warunków.
Nie rozumię Jak nie można sobie przysposobić dziecko, który ma rodziców biologicznych, pozbawionych praw rodzicielskich?
Oczywiście. Dziecko to dziecko wartość życia bobasa jest niezmierzlna, bezcenna, nieskończenie wielkadragoness pisze:No i mamy jasność. Dziecko poczęte pozaustrojowo jest tyle samo warte. Więc o co ten krzyk? Bo to, co napisał antykieckowy, to jakieś argumenty a'la p. Pawłowicz. Aha i ta krucjata w obronie embrionów, czy nawet zygot jest śmieszna w świetle faktu, jaka ilość dzieci URODZONYCH żyje w warunkach urągających wszelkiej przyzwoitości. No ale to jest mało medialne, prawda?
Tyle samo warte - kojarzy się raczej z czymś negatywnym. Np. Słowo Tuska jest tyle samo warte, co zapewnienia żula spod kiosku, że nie bądzie już pił. Dla mnie człowiek rozpoczyna swe życie od zapłodnionej i zagnieżdżonej komórki, więc to nie żadna krucjata. Moja wolność wyboru koleżanko, bo na razie nikt mi nie pokazał, że w tamtym momencie jest chomik lub że ten zbitek komórek nie jest kształtującą się osobą.
A jaka ilość dzieci, żyje we wspomnianych warunkach? Żyją i nikt nie ma prawa powiedzieć, że powinny nie żyć, bo nie mają lepszych warunków.
Re: metoda in vitro
Problem w tym, że w większości przypadków one są OGRANICZONE, nie odebrane. Polecam zainteresowanie się Domami Dziecka w Jaśle lub Wolicy.Nie rozumię Jak nie można sobie przysposobić dziecko, który ma rodziców biologicznych, pozbawionych praw rodzicielskich?
Więc to im trzeba pomóc, a nie potencjalnym.A jaka ilość dzieci, żyje we wspomnianych warunkach? Żyją i nikt nie ma prawa powiedzieć, że powinny nie żyć, bo nie mają lepszych warunków.
Re: metoda in vitro
Istnieje również rodzina zastępcza, a tu rodzice mogą być częściowo pozbawieni praw rodzicielskich.
Nie wiem czy to jest stwierdzenie, z którym się zgadzasz czy ironizujesz?dragoness pisze: Więc to im trzeba pomóc, a nie potencjalnym.
Re: metoda in vitro
Ta dyskusja w jakimś dziwnym kierunku zmierza. Najzabawniejsze, że w ogólnopolskiej dyskusji biorą udział sami "eksperci", znaczy faceci i do tego nie posiadający po temu żadnych kwalifikacji (do zapładniania in vitro, czy w ogóle). Dzieci mają przepraszać zarodki zamrożone, mają wyrzekać się rodziców, krórzy je zmajstrowali "nie po bożemu". A co do mojego stwierdzenia ostatniego, mówię jak najzupełniej poważnie.