Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Tematy związane z drużyną Czarnych i sprawami kibiców klubu
colo
Moderator
Moderator
Posty: 433
Rejestracja: 17 sierpnia 2008, 21:30

Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: colo »

Kilka słów latającego Holendra Jana de Zeeuwa o pokazowym człowieku z Rzeszowa
Na czym polegały te rzekome ekscesy działaczy?
Leo się wkurzał, bo działacze na zgrupowania jeżdżą w zupełnie innym celu niż drużyna. My jedziemy tam zawodowo, trener chce poskładać drużynę, potrenować, zmobilizować, a oni są turystami. Bawią się, konsumują. Te dwa światy zderzają się w hotelach
i dochodzi do napięć.

Niech pan nie przesadza. Co wam przeszkadza, że w samolocie leci z wami kilku działaczy. Piłkarze to nie są święci. Nie zawsze mogą podróżować czarterami tylko w swoim towarzystwie...
Tu nie chodzi tylko o podróże
, ale także o pobyt w hotelach, obecność na treningach, a nawet w szatni przed meczem itd. Nie może być tak, że piłkarze widzą w drodze na mecz, jak ich bądź co bądź przełożeni bawią się w najlepsze. W samolocie jeden z nich krzyczy do drugiego, który kiwa się przed toaletą: Heniu, masz jedzenie na krawacie, a on konsumuje tę resztkę z krawata, a później idzie do Leo po autograf. Przecież to jest niesmaczne. Nie może tak być, że drużyna wybiega na rozgrzewkę, wraca do szatni, a tam jak zwykle bardzo zmęczony pan Olkowicz w towarzystwie pana Bugdoła i Laty. I coś mówią do zawodników, że Leo cieszy się zaufaniem zarządu. Nie może być tak, że pan Placzyński, który jest w PZPN najważniejszy, na lotnisku w obecności dziennikarzy atakuje Jacka Krzynówka, bo nie podobało mu się, jak zagrał. Nie jest normalne, że pan działacz Greń zaprasza do małego hotelu w Bydgoszczy swoich znajomych, którzy plują na nas i głoszą, że ja z Leo handlujemy piłkarzami.

Greń oburzony słowami Jana de Zeeuwa

Polskie środowisko piłkarskie jest oburzone wywiadem jakiego udzielił Jan de Zeeuw "Dziennikowi Gazecie Prawnej". Dyrektor piłkarskiej reprezentacji Polski ujawnił w nim kulisy kadry. Całą winę za kompromitację reprezentacji w eliminacjach do mistrzostw
świata w 2010 roku zwalił na piłkarzy i działaczy PZPN.
>>>Imprezy i alkohol wykluczyły nas z mundialu
"Skoro w reprezentacji było tak źle jak opowiada Jan Truskawka (tak nazywa de Zeeuwa Greń), to czemu ani on, ani Leo Beenahkker nie reagowali? Jeśli faktycznie tak było - choć ja w to nie wierzę - to czemu taki wielki trener i profesjonalista jak <Don Leo> nie zrobił z tym porządku?" - pyta Greń.
Według działacza PZPN, to co powiedział de Zeeuw w wywiadzie, nie jest prawdą. "On i Leo próbują zwalić na kogoś winę. Tyle czasu milczeli a teraz nagle jak już jest pozamiatane, to na szczerość im się zebrało. Śmiechu warte. Zmyślone historyjki opowiadają" - mówi Greń.
Ale nie tylko piłkarzom się oberwało od de Zeeuwa. Były dyrektor piłkarskiej reprezentacji Polski uważa, że zawodnicy mogli brać przykład z działaczy Związku, którzy podczas zgrupowań kadry "za kołnierz nie wylewali". Dlatego reprezentacja mieszkała w innym hotelu niż panowie z futbolowej centrali.
"No nie jeszcze z nas alkoholików robi" - denerwuje się Greń. "To że jeden czy drugi człowiek z PZPN wypije kieliszek wina nie znaczy, że od razu zatacza się pijany jak bela. A może Leo wyganiał nas do innych hoteli
, bo też bawił po nocach i nie chciał, żeby ktoś z nas widział, co dzieje się w kadrze?" - pyta ironicznie członek zarządu PZPN.
Greń cieszy się, że Leo już nie poprowadzi więcej biało-czerwonych. "On nam przynosił tylko wstyd. Z jego drużyny po występie w Mariborze wszyscy się śmiali. Teraz mamy trenera tymczasowego. Liczę, że Stefan Majewski przywróci nam dumę i że w meczach z Czechami i Słowacją nie będziemy musieli się wstydzić" - kończy Greń.
colo
Moderator
Moderator
Posty: 433
Rejestracja: 17 sierpnia 2008, 21:30

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: colo »

RYSZARD NIEMIEC wylicza straty w kieszeni Laty i programie wycieczkowym działaczy PZPN po telewizyjnym zwolnieniu Beenhakkera
autor
Ryszard Niemiec (ur. 1939), dziennikarz, reporter, felietonista, pisarz, działacz sportowy. Koszykarz m. in. Cracovii, Sparty Nowa Huta, Resovii. Były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", "Tempa", "Gazety Krakowskiej". Laureat Złotego Pióra (1979). Były członek Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, aktualnie przewodniczący Wydziału Związków Piłki Nożnej. Od 1993 prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Wcześniejsze wpisy:

* RYSZARD NIEMIEC wylicza straty w kieszeni Laty i programie wycieczkowym działaczy PZPN po telewizyjnym zwolnieniu Beenhakkera
* RYSZARD NIEMIEC odkrywa tajemnice koszykarskiej „świętej wojny” z bardzo dziwnych czasów
* RYSZARD NIEMIEC o odlotach Tomaszewskiego i Zawrotniaka szukających z redaktor Elżbietą sprawców morderczej rzezi ptaków
* RYSZARD NIEMIEC wraca do korzeni i udowadnia, że nie zasłużył na wysokie miejsce w plebiscycie na sportowca 100-lecia przemyskiej Polonii
* RYSZARD NIEMIEC o wyborze Lenczyka: to bardzo dobra wiadomość nie tylko dla kibiców z sercem w pasy

Lekcja gimnastyka
Gorzała w roli kadrowca

Ja w sprawie niezwykle delikatnej, żeby nie powiedzieć: najsubtelniejszej… Klasyczny truteń polskiego futbolu, niejaki Leo Beenhakker, autoryzował największą kompromitację naszej piłki i powinien był odejść w niesławie od lukratywnego żłobu, jakim jest synekura selekcjonera narodowej reprezentacji. Odszedł, owszem, pogoniony przez prezesa Grzegorza, ale efekt moralny tego kadrowego posunięcia, opinia publiczna zrozumiała opacznie.



A wszystko przez prostacki sposób wyprowadzenia gościa ze stanowiska. Dobre obyczaje zostały podeptane, gdyż sternik polskiej nawy futbolowej, wręczył Beenhakkerowi wymówienie i kartę obiegową za pośrednictwem jednej ze stacji telewizyjnych. Nie wytrzymał ciśnienia, które rzuciło mu się na rozum i wykonał ruch o parę dób przedwczesny. Wymówienie służby Bossowi winno nastąpić w warunkach pokojowych, w parę dni po końcowym gwizdku w Mariborze. Wtedy należało postawić Siwemu Tulipanowi kawę cappuccino w siedzibie PZPN i z olimpijskim spokojem podziękować za zmarnowaną szansę sportową i rzucone w błoto 3 miliony euro tytułem jego honorarium. Tymczasem sternik PZPN, wyrwał się przed szereg i wbrew dobrym obyczajom, zaocznie zwolnił selekcjonera. Teraz nie tylko będzie musiał wypłacić 2 razy po 75 tysięcy euro, ale najprawdopodobniej zostanie zmuszony do zapłaty odszkodowania!



W lekkomyślnie klepniętym przez szczodrego Listkiewicza kontrakcie, Holender ma zagwarantowany ekwiwalent odszkodowawczy w wysokości prawie miliona euro. Kasuje ten milionik zawsze, w przypadku, gdy podziękuje mu się za pracę, w sytuacji kiedy polska reprezentacja posiada jeszcze bodaj minimalne szanse na awans do mundialu. Trzeba trafu: ta właśnie szansa bynajmniej nie przepadła definitywnie. Nie trzeba być doktorem matematyki, żeby po rzuceniu okiem na tabelę i kalendarz końcowych dwóch rund eliminacji, dostrzec szansę. Wyłącznie teoretyczną, ale jednak szansę! Co z tego, że nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy w zwycięstwo San Marino nad jakimkolwiek rywalem z grupy… Od biedy można w pijanym widzie, założyć nasze zwycięstwa nad Czechami i Słowakami, ale nie sukces kelnerów z San Marino. Dlatego teraz należy przystąpić do intensywnego poszukiwania tych panów, którzy bezpośrednio spowodowali tak duży uszczerbek w budżecie PZPN.



Grzegorza Lato pod pręgierzem nie ma co stawiać. Nie od dziś wiadomo, że nie wolno go puszczać przed kamerę telewizyjną, bez uprzedniego sprawdzenia, co konkretnie ma zamiar powiedzieć, bez stosowania wtrętów: „uczciwie mówiąc”, „na dzień dzisiejszy”… Daję więc głowę, że wyrwanie się z dymisją Beenhakkera, natychmiast po końcowym gwizdku sędziego pojedynku ze Słowenia, było następstwem histerii jaka zapanowała w gronie polskich działaczy, towarzyszących kadrze. Większość z nich mentalnie tkwi na pozycjach szalikowców i dla porażek reprezentacji zrozumienia nie posiada. Kochają zwiedzać świat na koszt związku, więc porażkę ze Słowenią potraktowali jako cios wymierzony w ich turystyczne pasje. Widmo szlabanu, zagradzającego im drogę do ponownego odwiedzenia Republiki Południowej Afryki, rozsierdziło ich na dobre. Zatem nasza nieobecność w przyszłorocznym mundialu, to nie tylko klęska Żewłakowa, Krzynówka i Rogera, to cios nade wszystko w interesy nieoficjalnego biura turystycznego przy PZPN. Tych 30 dżentelmenów, których Lato wsadził do samolotu, lecącego do Mariboru, miało szczere nadzieje, raz jeszcze przewieźć tyłek do Johannesburga. Muszą obejść się ze smakiem, więc postanowili natychmiast rozprawić się z Beenhakkerem. To oni posłali prezesa PZPN do szatni, aby tam rozprawił się raz na zawsze ze znienawidzonym selekcjonerem. Oni wystąpili w roli podjudzaczy, zechcieli sprawdzić prezesa z odwagi cywilnej. Mimo, że wśród nich roiło się ode etatowych i nieetatowych doradców Laty, żaden z nich nie poszedł po rozum do głowy, nie potrafił powściągnąć emocji. Nie potrafił, bo ośrodki racjonalne zostały przygłuszone przez gorzałkę, tradycyjną satelitę futbolowych wojażerów, snujących się po świecie w roli ciotek nieprzyzwoitek kadry piłkarzy.



Beenhakker, facet nie w ciemię bity, natychmiast wykorzystał moment, by swoją ostateczną klapę, przerobić na jeszcze jedną okazję zohydzenia chlebodawcy, czyli PZPN! Ogłosił, że po meczu do szatni wkroczyli pijani działacze, a potem wskazujący na spożycie prezes rozpoczął procedurę dymisjonowania go za pośrednictwem stacji Sport! Opinia publiczna zamiast bić brawo z powodu pogonienia butnego Holendra, przekręciła się gwałtownie, ujmując się za ciężko pokrzywdzonym. Morał z tej opowieści jest prosty… Należy pilnie ograniczyć tabuny osób towarzyszących reprezentacji, jak również liczbę doradców prezesa PZPN, zwłaszcza tych, którzy nie wylewają za kołnierz lub legitymują się pulą wiedzy zakreśloną programem nauczania we freblówce Ochotniczych Hufców Pracy…
Ryszard Niemiec
Gazeta Krakowska

Pan Niemiec chyba myślał o panu Kazimierzu gdyż kiedyś zapytany pan Kazio jakie posiada wykształcenie odparł że średnie a na to gość odpowiada:ale pan skończył OHP?, Greń myślałem że po OHP ma się średnie wykształcenie.
Ostatnio zmieniony 18 września 2009, 08:32 przez colo, łącznie zmieniany 1 raz.
geo
VIP
VIP
Posty: 580
Rejestracja: 22 czerwca 2006, 12:04

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: geo »

Pisała świnia o świniach.
Niemiec to też dobry gagatek, przydupas śp. Dziurowicza, stary komuch PZPRowiec. Taki sam krętacz jak obecni przy korycie, tyle że kilka lat wstecz, a od obecnych różni się tym, że nie bredzi jak Grzegorz "powiem panu" Lato i reszta kompanii, a jęzor ma cięty, pióro ostre i z pewnością nie jest po OHPie.

No ale się rozgadałem, sorki za OT, wróćmy do naszego sympatycznego, tytułowego pana Kazia, który z pewnoscią zasługuje na oddzielny wątek..... :cwaniak:

Obrazek

Nacieszmy oko, tym jakże miłym i zawsze z wielką serdecznością witanym w Jasełku pyszczyskiem...
Mordo ty moja ! :ok:
Ostatnio zmieniony 18 września 2009, 11:53 przez geo, łącznie zmieniany 1 raz.
colo
Moderator
Moderator
Posty: 433
Rejestracja: 17 sierpnia 2008, 21:30

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: colo »

Bardzo dobre Geo :ok:
Krótko mądrzę i na temat ludzika dzięki Podkarpackiemu Związkowi Piłki Nożnej wy spinał się po plecach betoniarzy teraz pokazuje w Polskiej Zjawiskowej Pomroczności Narodowej(czyt: PZPN) jaki to z niego gagatek.
Myślę że jak trochę poszperam o Kaziu w internecie to fajne artykuły zostaną to wklejone do poczytania.
colo
Moderator
Moderator
Posty: 433
Rejestracja: 17 sierpnia 2008, 21:30

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: colo »

Wybory w PZPN - Kazimierz Greń, czyli jest sobie prezes
Morycz oskarża
Minister Pitera dobrze zna przypadki Kazimierza Grenia, bo od wiosny 2008 roku dostaje alarmujące pisma w jego sprawie. Autorem jest Wincenty Morycz, były wiceprezes Podkarpackiego ZPN, który wiedzie spokojne życie emeryta w podrzeszowskiej wsi.

Pitera odpowiedziała dopiero wtedy, gdy po raz pierwszy napisał bezpośrednio do premiera Donalda Tuska. Było to w końcu sierpnia, a już 18 września Morycz dostał odpowiedź podpisaną przez Piterę, że "poinformowała o sprawie ministra sportu" i że w kolejnym liście napisze o "wynikach interwencji".

Co to za sprawa? - Mówiąc najogólniej: autorytarne rządy, nieliczenie się z kimkolwiek i marnotrawienie funduszy Podkarpackiego ZPN - wylicza Morycz. Konkrety wypunktował w piśmie do Pitery. M.in.:

- brak sprawozdania komisji rewizyjnej z czteroletniej kadencji, mimo że trafiły do niej prośby jednego z działaczy o rozliczenie podróży służbowych z lat 2005-06 na ponad 150 tys. zł, i zakupy tzw. materiałów bieżących za niemal 80 tys. zł.

- zorganizowanie prywatnej kampanii wyborczej do Rady Miasta za pieniądze związkowe; :szok:
Greń
tłumaczy, dlaczego Morycz go oczernia. - Bo zlikwidowałem na Podkarpaciu stare układy, których on był uosobieniem. Poza tym przecież pan Morycz jako wiceprezes poprzedniej kadencji w każdej chwili miał wgląd we wszystkie dokumenty. Nie mogłem mu zabronić otworzyć szafy z dokumentami.
Morycz tylko się śmieje: - Bardziej dyktatorskich rządów niż Grenia w podkarpackiej piłce nie widziałem. To już na Kubie jest większa demokracja.
Greń Frezer z "Zelmeru"

Skąd wziął się Kazimierz Greń? - Z tego, co wiem, wypłynął na osiedlu, na którym od dawna mieszka - opowiada Konrad Fijołek, przewodniczący Rady Miasta. - To typ aktywisty społecznika. Angażował się w życie mieszkańców. Konferansjerka na dniach osiedla, zawody dla dzieci, takie rzeczy. Dzięki temu dał się poznać na osiedlu. I został radnym.

- W kampanii wyborczej szedł ostro - wspomina Fijołek. - Tak ją prowadził, jaki sam jest. Miał drużynę, która najszybciej i najsprawniej zalepiała plakaty konkurencji. Stali przy każdym słupie i co kto nakleił, od razu to zalepiali. Ludzie mieli sporo pretensji do niego, że idzie totalnie. Czasem przesadzał, pamiętam, że sam zwróciłem mu uwagę.

Do Rady Miasta wszedł w 2002 roku z listy SLD. Po czterech latach ponownie zdobył mandat, choć był już kandydatem niezależnym. Fijołek: - Ma tendencję do wyczuwania wiatru historii. Jakoś zawsze udaje mu się trzymać z wygranymi.
Fenomen Grenia polega nie tylko na tym, że mu się chce i angażuje się we wszystko, ale i na tym, że jest szalenie bezpośredni. Niektórzy twierdzą, że wręcz bezczelny, jeśli widzi własną korzyść.

Morycz: - Nie ma w Rzeszowie człowieka ze szczytów władzy, z którym nie byłby po imieniu. I bardzo lubi tym imponować. Ile razy słyszałem jak mówił: "Zadzwonię do Tadka (prezydent miasta) i załatwimy to". Oplątuje wszystkich siecią zobowiązujących uprzejmości, hurtowo przy wszystkich okazjach rozdaje te swoje breloczki, szlafroczki za związkowe pieniądze. Już chyba nie ma w Rzeszowie ważnego człowieka, który nie byłby odznaczony medalem "zasłużony dla podkarpackiej piłki nożnej". A taki przykład: był na Euro z całą rodziną. Ale kto mu coś powie czy go skontroluje, jak całej rzeszowskiej wierchuszce też dał bilety? On nie jest głupi.

Po wejściu do Rady Miasta Greń przepisał na żonę sex-shop - jedyny w Rzeszowie. - Proszę mnie o to nie pytać, nie mam z tym nic wspólnego. To interes żony - mówi dziś. W oświadczeniach majątkowych poza oficjalnymi dochodami z piłki i ratusza wykazuje jedynie dochód z wynajmu nieruchomości w centrum Rzeszowa.

Fijołek: - Moim zdaniem niektóre jego cechy charakteru mogą wskazywać, że jest typem karierowicza. Ma parcie do przodu, ale też wiele daje od siebie. A już na pewno to człowiek, którego lepiej mieć po swojej stronie.

Wejście Grenia
Już z pozycji radnego Greń wystartował w 2004 roku w wyborach na szefa Podkarpackiego ZPN. Niespodziewanie wygrał. - Wtedy po raz pierwszy pokazał, że nie tylko jest aktywny, ale i skuteczny - mówi Fijołek. - Przysporzył sobie kilku wrogów, ale zmienił całkowicie rzeczywistość w podkarpackiej piłce. I od tej pory rządzi w niej niepodzielnie.

- Ale jakimi metodami - zauważa Morycz. I podaje kolejny przykład. - Jest chyba posiadaczem jedynego w Rzeszowie telefonu służbowego bez limitu kosztów. Oczywiście za wszystkie rozmowy płaci związek. Podobno przez cztery lata wydzwonił 80 tys. zł. Ale tego oficjalnie też nigdzie nie ma.

Morycz, jak to przegrany, został na placu boju sam. A Greń nie jest zwykłym prezesem ZPN. Jest bogiem Podkarpacia. 1 czerwca 2008 na zjeździe wyborczym był jedynym kandydatem na prezesa i dostał 162 głosy. Wszystkie poza swoim, sam wspaniałomyślnie się wstrzymał.
Zalety Grenia potwierdza Michał Listkiewicz:
To działacz młodego pokolenia z niewielkim stażem. Ma niespożyte chęci i mnóstwo pomysłów, jest taką nakręconą sprężynką. Bardzo sprawny logistycznie i skuteczny. Dba o wszystko. Ma mocną pozycję na Podkarpaciu. Wszyscy się z nim tam liczą. Wiem, że kiedy zaprasza do siebie do Rzeszowa gości, potrafi w hotelu zrobić odprawę ze sprzątaczkami.

Czy zdaniem prezesa PZPN podkarpacki baron ma wady? Listkiewicz: - Ma trochę niewyparzony język, czasem brakuje mu rozeznania w zwyczajach. Niekiedy zżymam się na jego zbyt agresywne słowa. Chce dobrze, ale czasem zachowuje się jak słoń w składzie porcelany.

O ile w futbolu Greń jest królem nie tylko swojego podwórka, o tyle w Radzie Miasta miał kilka problemów. Najpierw gazety rzeszowskie wyciągnęły mu oszustwo a la Aleksander Kwaśniewski, tylko mniejszego kalibru. W kampanii wyborczej podał, że ma wykształcenie średnie. Kiedy publicznie podano to w wątpliwość, tłumaczył, że myślał, że ukończenie zasadniczej szkoły zawodowej w ramach Ochotniczego Hufca Pracy przy zakładach Zelmer to właśnie osiągnięcie średniego wykształcenia. - Frezerem jestem - uściślał. I prawdopodobnie bardzo wziął sobie kwestię do serca, bo od tej pory w niespotykanie szybki sposób zdał maturę, ba, skończył prywatną wyższą uczelnię. - Z wykształcenia jestem politologiem - przedstawia się dziś.
C.D.N...
Info: Cazeta Wyborcza
JackyX
Guru
Guru
Posty: 122
Rejestracja: 23 maja 2006, 20:56
Lokalizacja: Jasełko

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: JackyX »

Dżordżu, Ty uważaj bo big brother nie śpi i Cię jeszcze ta ku... Greń pozwie ;) W zasadzie to mnie już nie rozpacz tylko obojętność zaczyna opanowywać. Tam jak na Nagasaki bombę trzeba pierd..... i praca organiczna :/
jaselko
VIP
VIP
Posty: 752
Rejestracja: 15 września 2007, 22:41
Lokalizacja: Jasło

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: jaselko »

Kazimierz Greń - desperat czy zręczny aktor?
poniedziałek 19 stycznia 2009 23:13

Działacz PZPN grozi samobójstwem
Kazimierz Greń, członek zarządu PZPN zasugerował, że chce popełnić samobójstwo. Działacz, który znalazł się pod lupą prokuratury w sprawie o wyłudzenie 8,5 tys. zł, twierdzi, że jego życie zamieniło się w koszmar, bo brał udział w kampanii wyborczej Grzegorza Laty - pisze DZIENNIK.

Na sobotnim zjeździe Podkarpackiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej podczas swojego przemówienia Greń odczytał napisany wcześniej list pożegnalny. "Miałem nadzieję, że żyję w normalnym kraju, ale szkalowanie mojej osoby okazało się skuteczne. Nasiliły się ataki na mój dom, anonimy, dyskryminacja" - mówił. Za chwilę niemal ze łzami w oczach wykrzyczał: "Wiem, że obiecane są nagrody za moją głowę i zrobicie wszystko aby tak się stało. Ciekaw jestem jaka jest nagroda. Czy to awans czy wyższy stopień? Wiem, że poparłem w wyborach nie tego człowieka. Odchodzę. Mój problem był tylko jeden: zawsze chciałem dobrze dla ludzi. Odchodzę z tego świata z czystym sumieniem".

Tak dramatyczne zakończenie wprawiło zebranych w osłupienie. Zebrani przypuszczali, że chodzi raczej o pożegnanie z działalnością w strukturach piłkarskich niż pożegnanie z życiem. Greń jednak dodał: "Nie wiem jak długo będziecie niszczyć moje życie, ale już wiem, że niedługo" - pisze DZIENNIK.

>>>Prokuratura zrobi nowe wybory w PZPN

Część sali zaczęła skandować „zostań z nami!”. To ta część, która zawdzięcza Greniowi stołki w PZPN. Sam prezes nie krył tego kilka minut wcześniej w swoim przemówieniu: "Mamy 20 miejsc w różnych komisjach w PZPN. To mnie to zawdzięczacie!" - krzyczał. Większość jednak nie podchwyciła okrzyków stronników Grenia. Co więcej, dramatyczne słowa prezesa nie zrobiły spodziewanego wrażenia, bo akurat podano obiad.

Nie wiadomo na ile poważne były groźby Grenia. Jego znajomi twierdzą, że zawsze lubił na siebie zwracać uwagę. Jeden z działaczy wspomina: "Zanim jeszcze był prezesem mieliśmy zjazd okręgu w Stalowej Woli. Nikt nie zwracał uwagi na Kazia, więc ten zaczął... śpiewać".

Nie jest też tajemnicą, że Greń kiedyś poprosił dziennikarza, by nie pisał o jego przekręcie związanym z wykształceniem, bo ma raka i może tego nie przeżyć (działacz twierdził, że posiada średnie wykształcenie, podczas gdy naprawdę miał wówczas tylko zawodowe). Informacja o chorobie okazała się jednak fałszywa.

Prawdziwe są problemy z prokuraturą. W domu Grenia pojawili się policjanci w kominiarkach. "Dostałem wezwanie na policję w charakterze podejrzanego. CBA ma upoważnienie do sprawdzenia moich oświadczeń majątkowych. Podobno wyznaczono nagrodę za moją głowę" - informował działacz na sobotnim spotkaniu noworocznym w Boguchwale.

Prezes jest podejrzany o przywłaszczenie sobie 8,5 tysiąca złotych z kasy ministerstwa sportu i turystyki. Pieniądze miały być przeznaczone na rozliczenie akademii w szkole mistrzostwa sportowego. Tymczasem działacze ze związku wydali je na suto zakrapiany bankiet i podstawili lewą fakturę. Baron z Podkarpacia tłumaczył wówczas, że on podpisuje tysiące takich dokumentów. Prokuratura postawiła jednak zarzut restauratorowi, który wystawił wątpliwy rachunek. "Sprawa jest rozwojowa" - usłyszeliśmy ponadto w prokuraturze.

W ostatnich dniach doszło do zdecydowanego przyspieszenia w dochodzeniu. Nie wiadomo jednak, kiedy Greń ma złożyć wyjaśnienia, ani też czy ma jakieś zarzuty. "Wydział śledczy naszej prokuratury zajmuje się sprawą. Do środy, do powrotu rzecznika prasowego z urlopu, nie udzielamy żadnych informacji" - powiedziała nam Elżbieta Kosior, prokurator okręgowy.

>>>Kazimierz Greń pod lupą prokuratury

Z naszych informacji wynika jednak, że Greń jest w coraz większych opałach. "Takich faktur, jak ta, której dotyczy sprawa, jest w związku wiele" - mówi Wincenty Morycz, były prezes Podkarpackiego ZPN. "To bierze się stąd, że przez kilka lat nie było w związku wiceprezesa do spraw finansowych. Greń robił wszystko sam. Osobiście pisałem do ministra o wielu nieprawidłowościach z tym związanych. Zresztą w okręgu jest nie tylko problem z kasą, ale i z ostatnimi wyborami, które moim zdaniem były nielegalne. Dlaczego? Sześćdziesiąt procent głosujących stanowili ustępujący członkowie zarządu" -– dodaje Morycz.

Kilka miesięcy temu Greń był uznawany za wielkiego rozgrywającego. To właśnie on zorganizował Lacie całą kampanię wyborczą (chociaż sfinansował ją Grzegorz Kulikowski), wymyślił program, jeździł po Polsce i lobbował. Jak mówią znajomi Grenia, miał on nadzieję na to, że dostanie posadę sekretarza generalnego w PZPN. Jednak po wyborach Lato kompletnie się od niego odciął. Greń w ramach rewanżu udzielił kilka skandalizujących wywiadów, w których oskarżył nowego prezesa o oszukanie swoich przyjaciół oraz wyborców.

Marek Wawrzynowski, Dariusz Ostafiński
info:Dziennik.pl
progres
VIP
VIP
Posty: 610
Rejestracja: 28 sierpnia 2009, 08:11
Lokalizacja: Kraków

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: progres »

nie wiem ale wydaję mi się że naszym zadaniem jest mówić o tym jak najczęściej
colo
Moderator
Moderator
Posty: 433
Rejestracja: 17 sierpnia 2008, 21:30

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: colo »

Lato chroni przestępcę? W PZPN rządzi człowiek, który...

Można mieć prokuratorskie zarzuty fałszowania dokumentów oraz defraudacji związkowej kasy i zasiadać we władzach PZPN? Pewnie, że można!
Piłkarski sezon ogórkowy w pełni, przynajmniej jeśli chodzi o rodzimych kopaczy, ale w PZPN ruch w interesie aż... człowiekiem szarpie. Tak - dobrze myślicie. Znów kroi się niezła afera...

Wszystko za sprawą Kazimierza Grenia, prezesa Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej i osobistego doradcy Grzegorza Laty. Jak informuje „Przegląd Sportowy” Greniem zajął się prokurator. Efekt? Piłkarski działacz usłyszał zarzuty fałszowania dokumentów i defraudacji pieniędzy związkowych.

Prawa ręka Laty grozi... samobójstwem! Oszalał?

Siedzi za kratkami? - zapytacie. Nic z tych rzeczy. Greń, który współfinansował kampanię wyborczą obecnego prezesa PZPN aresztu uniknął (przynajmniej na razie), ale co ciekawe nadal zasiada na stołku szefa Podkarpackiego ZPN, no i nadal doradza - swoją drogą ciekawe w jakiej branży? - sternikowi polskiego futbolu.

Działacz PZPN jak mafioso: groził celnikom na granicy

Mam więc pytanie do zarządu PZPN: co w Waszych szeregach robi obciążony ciężkimi zarzutami działacz? Odpowiedź rzecznika tej znienawidzonej przez kibiców instytucji - Jakuba Kwiatkowskiego - daje nadzieję na prawidłowe załatwienie tej sprawy. PZPN ma zająć się zarzutami prokuratorskimi Grenia na najbliższym zjeździe, który odbędzie się 27 czerwca.

Co na to wszystko Greń? Śmieje się prosto w oczy. Posłuchajcie.

W porządku obrad zjazdu nie ma punktu poświęconego mojej osobie. Zgodnie ze statutem, należałoby go wpisać w terminie nie krótszym niż 45 dni przed czerwcowym zjazdem - tłumaczy w rozmowie z „PS” działacz.
Nóż się w kieszeni otwiera, słysząc takie rzeczy - czyż nie? Oto obraz polskiego działacza piłkarskiego. Obraz PZPN. Obraz całego polskiego futbolu. Niestety...


Myślicie, że Greń ma na tyle mocne plecy (czytaj: znajomość z Grzegorzem Lato), że nadal będzie zasiadał w zarządzie PZPN, mimo prokuratorskich zarzutów?
Info: www.sportfan.pl Data: 24.06.2009, 8:41
jaselko
VIP
VIP
Posty: 752
Rejestracja: 15 września 2007, 22:41
Lokalizacja: Jasło

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: jaselko »

Skok na kasę w PZPN. Grzegorz Lato zarobi 50 tys. zł miesięcznie
Wojciech Malicki

Prezes Grzegorz Lato będzie zarabiał 50 tysięcy zł miesięcznie. Prawie dwa razy tyle, co dotychczas. Tak uznał Zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej, który zadbał także o własne portfele.


Kazimierz Greń, Szef Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej i członek Zarządu PZPN nie chciał komentować podwyżek. Odesłał nas do rzecznika związku.

(Archiwum)
Zarząd PZPN przegłosował gigantyczną podwyżkę dla prezesa związku. Grzegorz Lato będzie teraz zarabiał 50 tys. zł miesięcznie zamiast dotychczasowych 28 tys. zł.

- Nie ma w tym żadnej sensacji. PZPN jest autonomicznym stowarzyszeniem, które może samodzielnie decydować o swoich finansach - tłumaczy Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN.

- Czyli to nie jest podwyżka za konkretne osiągnięcia prezesa - zapytaliśmy. - Za osiągnięcia także. Prezes doprowadził przecież do podpisania korzystnych dla związku umów handlowych, m.in. na sprzedaż praw telewizyjnych - odpowiada rzecznik.

Jakie osiągnięcia

Jan Tomaszewski, legendarny bramkarz i działacz sportowy nie kryje oburzenia: - To kolejny niebywały skandal i argument za tym, aby rozwiązać PZPN. Grzegorz Lato nie zasłużył na żadną podwyżkę, bo nic dotąd nie osiągnął. No może poza tym, tym, że niemal codziennie policja zatrzymuje za korupcję kolejnych działaczy piłkarskich.

Wtóruje mu Wincenty Morycz, działacz piłkarski, były członek zarządu Podkarpackiego ZPN: - Ucieszyłem się, ze prezesem PZPN został Grzegorz Lato, bo to człowiek z Podkarpacia. Ale dotąd nic nie zrobił i nie rozumiem, dlaczego ma zarabiać cztery więcej od prezydenta RP.



Ile ta dieta
O podwyżce dla prezesa zadecydowali członkowie 17-osobowego zarządu PZPN. Teoretycznie pracują społecznie, ale zadbali też o własne portfele. Przegłosowali podwyżkę diet za posiedzenia i za jedno zebranie będą teraz inkasować po 2 tys. zł.

- Diety nie będą aż tak wysokie - twierdzi rzecznik Jakub Kwiatkowski, ale nie chce ujawnić dokładnej ich wysokości. Dlaczego?

- Bo nie byłem na sali obrad, gdy zarząd to uchwalał. Proszę jednak pamiętać, że dieta nie może być symboliczna, bo działacz musi za nią pokryć koszty przejazdu, wyżywienia, noclegu itd. - tłumaczy rzecznik.



Teraz już wiem
Kazimierz Greń, Szef Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej i członek Zarządu PZPN nie chciał komentować podwyżek. Odesłał nas do rzecznika związku.

- Przez całe lata szefowie podkarpackiego związku pracowali społecznie. Aż pojawił się Kazimierz Greń. Teraz już wiem, że przyszedł po kasę - mówi Wincenty Morycz i wylicza: - Przeszedł na etat w podkarpackim związku, dostaje pieniądze za posiedzenia zarządu PZPN i za wyjazdy na mecze ligowe - jako delegat związku. Jest doradcą prezesa Laty, czego też pewnie nie robi społecznie. Z tych wszystkich źródeł uzbiera pokaźna kwota. A pomyśleć, że Greń jeszcze niedawno deklarował, że nie żyje z piłki, tylko dla piłki.


info:Nowiny24
jaselko
VIP
VIP
Posty: 752
Rejestracja: 15 września 2007, 22:41
Lokalizacja: Jasło

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: jaselko »

nowiny24 » AKTUALNOŚCI

A A A dodano: 25 sierpnia 2008, 6:30

Korczowa > Kazimierz Greń znieważył celników?
Dariusz Delmanowicz

Kierownictwo Izby Celnej w Przemyślu zapowiada, że będzie bronić godności celników. Mieli zostać znieważeni, gdy z Ukrainy do Polski wracali działacze Polskiego Związku Piłki Nożnej.

W nocy ze środy na czwartek na polsko-ukraińskim przejście granicznym w Korczowej przyjechały autokary z działaczami PZPN. Wracali ze Lwowa, gdzie polska reprezentacja narodowa przegrała mecz towarzyski z Ukrainą (0:1). Po odprawieniu przez Straż Graniczną pierwszy z 3 autobusów zamierzał opuścić przejście.

- Ponieważ jego pasażerowie nie przeszli kontroli celnej, funkcjonariusz poprosił ich, aby wrócili do odprawy – mówi Małgorzata Eisenberger-Blacharska, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu.

Stanowczość celników – według ich relacji - rozzłościła Kazimierza Grenia, szefa Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej. Jeden z funkcjonariuszy miał usłyszeć od niego, że straci pracę.

- Doszło do znieważenia naszych funkcjonariuszy. Niebawem skierujemy sprawę do sądu – dodaje rzecznik.



- Niczego takiego nie powiedziałem, nikomu nie groziłem – zapewnia Kazimierz Greń. – Po zakończonej już kontroli paszportowej i przeglądnięciu luków bagażowych kierowca autokaru ruszył. Uczynił to na sygnał kierownika zmiany służb granicznych. Nie wiedzieliśmy, że będzie jeszcze odprawa celna. Dopiero przy szlabanie, gdy funkcjonariusz kazał nam zawrócić, poprosiłem, aby dokonać jej w tym miejscu. Ten stwierdził, że to niemożliwe.

Kazimierz Greń nie boi się odpowiedzialności. Twierdzi, że jako podróżny ma prawo okazać swoje niezadowolenie z powodu długiego oczekiwania na granicy.

Ps.Skoro był niewinny to po co ich póżniej przepraszł?????????????
jaselko
VIP
VIP
Posty: 752
Rejestracja: 15 września 2007, 22:41
Lokalizacja: Jasło

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: jaselko »

dodano: 27 sierpnia 2008, 18:36

Kazimierz Greń przeprosił celników
del

Kazimierz Greń, szef Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, przeprosił dzisiaj celników za swoje zachowanie sprzed tygodnia.


Kazimierz Greń (z prawej) przeprosił w środę celników z Korczowej.

(DARIUSZ DELMANOWICZ)
Do awantury doszło na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Korczowej. Około północy przyjechały tam autokary, którymi działacze PZPN wracali ze Lwowa, gdzie polska reprezantacja rozegrała towarzyski mecz z Ukrainą.

Po odprawieniu przez Straż Graniczną pierwszy z trzech autobusów zamierzał opuścić przejście, chociaż jego pasażerowie nie przeszli obowiązkowej kontroli celnej. Kiedy funkcjonariusz przy szlabanie polecił kierowcy zawrócić na stanowisko odpraw, Kazimierz Greń miał go znieważyć.

- Cała ta sytuacja nie powinna mieć miejsca - mówił Greń podczas konferencji prasowej w Izbie Celnej w Przemyślu. - (...) Tych, którzy poczuli się urażeni przepraszamy.

???????????????????????????????????????????????
jaselko
VIP
VIP
Posty: 752
Rejestracja: 15 września 2007, 22:41
Lokalizacja: Jasło

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: jaselko »

dodano: 25 czerwca 2008, 0:01

Rafał Greń wśród sędziów I ligi
rek

Rafał Greń z Rzeszowa awansował do nowoutworzonej I ligi. W ekstraklasie z dwójki naszych sędziów pozostał tylko rzeszowianin Adam Kajzer
??????????????????????/
jaselko
VIP
VIP
Posty: 752
Rejestracja: 15 września 2007, 22:41
Lokalizacja: Jasło

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: jaselko »

nowiny24 » REGION » Podkarpacie



Prezes Greń dostał pensyjkę
Piotr Karnas

Do tej pory Kazimierz Greń pracował społecznie. Teraz będzie szefował związkowi piłkarskiemu za pieniądze - ponad 3 tys. zł brutto.


Greń zawsze powtarzał: - Funkcję prezesa pełnię społecznie. Dodawał, że utrzymuje się z diety radnego, a sklepy, w tym sex-shop, prowadzi żona.


Kazimierz Greń, prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, nie będzie już szefował mu społecznie. Członkowie zarządu PodkZPN uznali, że należy mu się pensja i przyznali mu ponad 3 tysiące złotych brutto.

Najbardziej oburzyło to Wincentego Morycza z Krzemienicy k. Łańcuta, członka zarządu PodkZPN i długoletniego działacza piłkarskiego.

- Całe pokolenia działaczy pracowały społecznie, a teraz ktoś sięga po złotówki wysupłane z biednych podkarpackich klubów - grzmi Morycz. - W rzeszowskim związku od czasów II wojny światowej działało się społecznie, więc nie widzę powodu, aby teraz miało się to zmieniać. \

Miał inną propozycję

Podczas wtorkowego, nadzwyczajnego posiedzenia zarządu związku Greń poinformował, że dostał propozycję dobrej pracy i od września jego aktywność w związku znacznie się zmniejszy. Większość członków zarządu uznała jednak, że prezes powinien urzędować na co dzień i pobierać miesięczną pensję. Z trzynastu osób obecnych na posiedzeniu, jedenaście głosowało za takim rozwiązaniem. Dwóch członków zarządu - Morycz i Ryszard Broda ze Skołyszyna koło Radymna - na znak protestu wcześniej wyszło z sali.

- Teraz potrzebni są menedżerowie, którzy cały czas poświęcają pracy i są dobrze opłacani - przekonuje Zenon Krówka z Gorzyc, który głosował "za”.

Greń nie ukrywa, że otrzymał intratną ofertę pracy i zamierzał z niej skorzystać. Jak twierdzi, w związku pracuje społecznie od kilku lat, po 12 godzin dziennie


Wczoraj w Rzeszowie pojawiła się plotka, jakoby Greń miał zostać dyrektorem Wydziału Promocji Urzędu Miasta. - Nic mi na ten temat nie wiadomo. O wyborze dyrektora zadecyduje konkurs - stwierdził Marcin Stopa, rzecznik prezydenta Rzeszowa. Greń nie spełnia jednego z podstawowych warunków konkursowych: nie ma wyższego wykształcenia. Musiałby zrezygnować również z funkcji radnego. W Polsce jest różnie

- Inicjatywa zatrudnienia mnie wyszła od członków zarządu, którzy uważali, że najwyższy czas, aby prezes był na etacie, jak to ma miejsce w wielu związkach piłkarskich w Polsce - powiedział nam Greń.

W sąsiednich województwach jest jednak zdecydowanie inaczej. W woj. małopolskim i świętokrzyskim społeczni prezesi pracują za darmo, a w lubelskim szef związku zatrudniony jest na pół etatu.

A w pozostałych związkach?

- Nie posiadam dokładnych danych, ale z mojego rozeznania wynika, że mniej więcej połowa prezesów działa społecznie, a reszta pobiera wynagrodzenie - informuje Zbigniew Koźmiński, rzecznik PZPN.

W PodkZPN zrzeszonych jest około 600 klubów piłkarskich, które co roku wpłacają składkę do kasy związku. Kluby IV ligi i okręgówki - po 600 zł, klasy A - 500 zł, klasy B - 400 zł. Za piłkarzy ukaranych kartkami każdy klub płaci do związku dodatkowe pieniądze. Np. w IV lidze - od 40 do 150 zł za kolejne żółte kartki.
colo
Moderator
Moderator
Posty: 433
Rejestracja: 17 sierpnia 2008, 21:30

Re: Prezes Kazimierz z Rzeszowa

Post autor: colo »

Greń nie lubi celników

Wracający ze Lwowa członkowie zarządu PZPN rozpętali karczemną awanturę na polsko-ukraińskim przejściu granicznym. W kłótni z celnikami brylował baron podkarpackiej piłki Kazimierz Greń.
Mimo porażki naszej reprezentacji, wycieczka futbolowych działaczy wracała z Ukrainy w wyśmienitych nastrojach. Humory popsuli im dopiero polscy celnicy, którzy zatrzymali autokary do kontroli. Wtedy do akcji wkroczył Greń. - Czy wy wiecie, kim ja jestem? Znam tylu ludzi, że jutro możecie stracić pracę! - groził osłupiałym celnikom. Dlaczego tak się pieklił, nie wiadomo. Nie podejrzewamy, żeby leśne dziadki z PZPN przemycały coś w swoich bagażach. Naszym zdaniem pan Kazio po prostu zaszpanował przed kolegami. Celnicy z przejścia w Korczowej nie przestraszyli się gróźb barona. Niewykluczone, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie.
Info: Fakt
ODPOWIEDZ